Byłem na Hawajach, w Rio, Australii i niemal wszystkich krajach Afryki. I coś pani powiem: nie ma miejsca piękniejszego na świecie niż Żegiestów, niż Sądecczyzna nasza ukochana, te pagórki jakby malowane przez najlepszych malarzy świata. Ja zrobię z Żegiestowa jeden z najmodniejszych kurortów Europy. Nasz Dubaj tu będzie - spa, parki wodne, pola golfowe, hotele. Już ja o to zadbam...
Budownicza rodzina
Cechini to włoski ród, z Sycylii. Pradziadek Stanisława przyjechał na Sądecczyznę pod koniec XIX wieku, kiedy powstawała linia kolejowa nad Popradem. Trzeba było wydrążyć tunel - a to Włosi właśnie specjalizowali się w budownictwie górskim. I tak już pradziad Franco został.
Stanisław z bratem Józefem też budownictwem się zajmują. Kiedy spacerujemy po centrum Krynicy, na co drugim hotelu czy restauracji widnieje logo z nazwiskiem braci.
To logo znamy zresztą też z wód mineralnych "Muszyna", które ze źródeł Sądecczyzny Stanisław wydobywa. I z parku geotermalnego w Bukowinie Tatrzańskiej, który wybudował. Ale teraz przed Stanisławem dzieło jego życia (jak sam je nazywa): zrobić z Żegiestowa, podupadłego, zapuszczonego nieco uzdrowiska nieopodal Krynicy, europejski Dubaj.
Będzie tu wiele seksu
Bo Żegiestów, jak powtarza Cechini, potencjał ma w sobie wielki. W dwudziestoleciu międzywojennym wakacje w tym uzdrowisku to było coś! - Wie pani, czemu Kiepura kupił rezydencję w Krynicy? Bo na Żegiestów nie było go stać - rzuca milioner, oprowadzając mnie po uzdrowisku.
Od dekady skupował opustoszałe hotele, pijalnie wód, budynki sanatoryjne. Na razie działa tu jeden hotel Cechiniego - Wiktor. Nad pozostałymi pracują setki robotników. - Tu przebudowujemy willę Warszawiankę, tu Światowid, a tu będzie stał dom dla Polonii kanadyjskiej. Wszystko połączymy ze sobą nad drogą tarasami. Tu będzie samoobsługowy hotel Rezydent. Bardzo dyskretny; nikt nie zobaczy, że ktoś ma kochankę, trójkącik, albo że kobieta z kobietą. Wiele pięknego seksu tu będzie - mówi.
A dalej wskazuje: tu wybuduję pole golfowe, tu aquapark, tu kawiarnie. - Tę wyspę na Popradzie pani widzi? Rozmawiamy ze Słowakami, bo w połowie do nich należy. Ale jak już się dogadamy, garden bar tam zrobimy! A na ten budynek niechże pani popatrzy. No przecież wypisz, wymaluj, Koloseum w Rzymie - ekscytuje się.
- Kiedy skończę przebudowywać Żegiestów? Może lepiej nie za szybko, bo to misja mojego życia... I upatruję się w niej palca bożego, więc Bóg będzie mnie prowadził!
Włoska fantazja
Rozmachu i fantazji Cechiniemu z pewnością nie brakuje. W końcu ma w sobie włoską krew. - Nie, żebym się przechwalał, bo Włochów wcale wszyscy nie lubią, a tych z południa traktuje się nawet jak cyganerię. Ale jednego odmówić im nie można: zawsze mieli wyobraźnię. I w architekturze, i w modzie, i w kuchni. Diznajn tworzą taki, że cały świat zazdrości! - mówi.
No i Cechini jeszcze jedno po Włochach odziedziczył: zamiłowanie do kobiet. Bo kobiety, jak przekonuje, trzeba kochać, podziwiać, całować i prezenty im kupować. - We Włochach to jest piękne, że oni serce mają pojemne, potrafią kochać po trzy, nawet cztery kobiety. I każdą tak samo mocno! - zachwala milioner.
Choć on akurat żonę kocha najbardziej, przecież wiadomo. I Matkę Boską jeszcze. Ikony maryjne kolekcjonuje. Niedzielę, dzień święty, święci. Kościołowi pomaga. - Ksiądz poprosił mnie ostatnio: na nowy dzwon potrzebuję kilkadziesiąt tysięcy, nie wspomógłbyś? Podpuściłem go, że owszem, ale jeśli będę pochowany w tym kościele, skoro Kaczyński pochowany na Wawelu. A on następnego dnia oświadcza mi: jest wstępna zgoda biskupa! - opowiada Cechini.
Zresztą, jeśli wierzyć słowom Cechiniego, mało brakowało, a zostałby księdzem (choć o tym, że wierzyć mu jednak nie należy, świadczy stłumiony śmiech jego szofera, kiedy słyszy te słowa). - Kto wie, może pani Maria teraz w pierścień biskupi by mnie całowała? - pyta. Tego akurat można być pewnym: jeśli rzeczywiście zostałby księdzem, to przynajmniej biskupem.
Sądecki celebryta
Na razie jest królem - przynajmniej w Żegiestowie. I choć sam przechwalać się wcale nie lubi (to podkreśla kilkakrotnie) wystarczy przejść się z nim po miejscowości, żeby poczuć klimat. Bo jak Cechini idzie przez wieś, wszyscy się nieśmiało kłaniają, pokornie spuszczając głowy. W końcu zatrudnia prawie 400 osób, co drugiego z okolicy.
W Żegiestowie spotykamy dwóch młodych chłopaków, Mateusza i Patryka. Najpierw grzecznie mówią "dzień dobry", a kiedy ich mijamy, doganiają Cechiniego. - Chcieliśmy zapytać, czy nie miałby pan jakiejś pracy na budowie? - pytają zestresowani, trochę się jąkając. - Skończyliśmy w tym roku zawodówkę. Byłaby taka możliwość? - pytają przymilnie.
A Cechini odpowiada, że tak, owszem, niech papiery złożą. A potem, już do nas, dodaje: - I jak tu takim pracy nie dać, chłopcy młodzi, pewnie chcą na lepszy bucik, na prezent dla dziewczynki zarobić - zgaduje.
Bo on sam prezenty dawać uwielbia. Jak przychodzi niedziela, kupuje cały bagażnik kiełbas i piwa. Jeździ po wsi swojej i rozdaje, a ludzie czekają na niego. I region swój promuje mocno, tak twierdzi. Tu się dorzuci, tam sypnie pieniądzem. Wspiera lokalną gospodarkę i władzę lokalną też - Krynicę, Muszynę, Żegiestów, Andrzejówkę. Jego podwórko.
Kiedy zabiera nas na przejażdżkę swoim nowiutkim rolls- royce'em ghost (za około milion złotych, bagatela), wszyscy schodzą mu i jemu efektownemu pojazdowi o 563 koniach mechanicznych z drogi.
W środku samochodu - same luksusy, najprawdziwsza porcelana, zamykające się przyciskiem drzwi i wyskakujący z dyskretnej skrytki parasol (angielskie auto w końcu, zwraca uwagę Cechini). Milioner mknie po Krynicy, po czym nonszalancko parkuje na przystanku autobusowym. - Teraz może pana zgarnąć straż miejska... - zauważam. A on tylko parska śmiechem...
Nieznane wyroki
Tyle że pieniądze szczęścia ponoć nie dają. - Są ludzie na tym świecie, dla których jacht jest tym, czym dla mnie ten sweter, niczym dosłownie. Widziałem takich w Dubaju - wspomina. - Wpływają tymi swoimi jachtami, złotymi, luksusowymi do własnych portów, jak ja samochodem do garażu. Ale co gorsze: wpływają do nich z własnymi żonami! - opowiada ze śmiechem.
Żarty żartami, ale trochę racji w tym jest: bogactwo i szczęście wcale nie idą w parze. Nie zawsze przynajmniej. Cechini raczej w pasjach swoich i miłości do sądeckiej ziemi upatruje źródła swojego zadowolenia. - Dlatego nie ma się co przechwalać, wywyższać nad innymi - zwraca uwagę Cechini. - Zresztą, z bogactwem jest jak z miłością: wcale nie jest ono dane raz na zawsze. Trzeba je pielęgnować, trzymać cały czas rękę na pulsie. A i tak nieznane są wyroki boskie - zauważa. I pewnie ma rację.
współpraca Stanisław Śmierciak
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?