Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zjazd na Krechę Red Bull Homerun - gorlicznka najszybsza

Marek Podraza
Jolanta Woźniak
Jolanta Woźniak Archiwum rodzinne
W minioną sobotę Jolanta Woźniak z Gorlic zdobyła pierwsze miejsce wśród kobiet w masowym ekstremalnym wyścigu narciarsko-snowboardowym Zjazd na Krechę Red Bull Homerun w Tatrzańskiej Łomnicy na Słowacji. W poprzednich latach startowała również w Tatrzańskiej Łomnicy w edycjach polskich.

O co chodzi w tym karkołomnym i mrożącym krew w żyłach wyścigu opowiedziała nam sama mistrzyni.
- Najpierw są eliminacje i do startu dostaje się około 300 uczestników. Start jest wspólny. Na stoku stają narciarze i snowboardziści i ruszają wszyscy razem. Problem polega na tym, że narty i deski znajdują się około 50 metrów od linii startu i trzeba dobiec do nich w butach narciarskich, znaleźć je, ubrać i zjechać dalej na tzw. krechę. Kto pierwszy dojedzie ten zwycięża. Dobrze, że narty miałam oznaczone pomarańczowym sprayem, bo bym ich nie znalazła – opowiada Jola Woźniak.
Start miała wyjątkowo pechowy, bo w wielkim tłoku, ktoś złamał jej kijek i pobiegła dalej mając do dyspozycji tylko 1,5 kijka. - Wyglądało to śmiesznie. Niektórzy panowie mieli pod dwa metry wzrostu. Ja mam trochę mniej i w koszulce z numerem startowym wyglądałam jak w sukience. W dodatku ze złamanym kijkiem. Pomimo takich trudności udało się zwyciężyć – mówi z uśmiechem.
W Red Bull Zjazd na Krechę rywalizują ze sobą jednocześnie kobiety, mężczyźni, profesjonaliści, jak i amatorzy. Każdy reprezentuje swój własny styl, jednak technika jazdy gwarantująca powodzenie w wyścigu jest jedna – ograniczona ilość skrętów i zjazd na tak zwaną „krechę”. Wraz z Jolą z Gorlic startowali jeszcze Anna Kujawska, Bartosz Kujawski i Maja Dutka. Do mety dojechali wszyscy.
- Najlepsi osiągają prędkość nawet do 130 km/ha. Ja myślę, że w setce się mieściłam. Gdy dojechałam do mety strasznie piekły mnie wszystkie mięśnie. Czuję je do tej pory, ale warto było. Stanąć na pierwszym stopniu podium w Red Bull Homerun- bezcenne.
Droga do takiego sukcesu naszej alpejki nie była łatwa. Pierwsze narty na nogi ubrała gdy miała zaledwie ……..dwa lata. - Tato chciał, abym nauczyła się jazdy na nartach. Najpierw uczyłam się na nartach plastikowych, takich dla dzieci przy naszym domu oraz w rejonie Małastowa. Gdy trochę podrosłam jedna narta się złamała i tato kupił mi prawdziwe narty firmy Atomic i tak zaczynała się moja przygoda z narciarstwem - dodaje
Podczas nauki w szkole podstawowej w popularnej gorlickiej „dwójce”, a później „jedynce” trenowała w różnych klubach. Zaczynała w Lawinie Piwniczna, później w Śmigu Zakopane i następnie w Gondoli Krynica. Trenował ją tato Tadeusz oraz klubowi trenerzy. Już w czwartej klasie uzyskała licencję i odnosiła wiele sukcesów na mistrzostwach Polski w swoich kategoriach wiekowych. - W pierwszej 10 – tce byłam kilkanaście razy. W Zakopanem miałam okazję trenować m.in. z Aleksandrą Kluś – Zamiedzowy, która jest teraz na IO w Soczi w kadrze narodowej. Wygrywałam też w Pucharze Magury i innych lokalnych zawodach tej rangi. Gdy poszłam do szkoły średniej na „górkę” ze względów finansowych trzeba było zrezygnować z zawodowstwa i przeszłam na narciarstwo amatorskie. Nie ma co ukrywać, że jest to bardzo drogi sport – dodaje.
Później skończyła studia ze specjalizacją handel zagraniczny. Od kilku lat zdobywa tytuły Amatorskiego Mistrza Polski w Narciarstwie Alpejskim Family Cup, gdzie rywalizują narciarze – amatorzy z całej Polski.
- Dokładnie nie wiem, ile razy już wygrałam, chyba z osiem razy. Startuję co roku. Trzy lata temu koledzy Bartek Kujawski i Tomek Nowak namówili mnie właśnie na udział w Zjeździe na Krechę. W 2011 było V miejsce, w 2012 – IV miejsce, rok temu powaliła mnie choroba, a teraz wreszcie pierwsze. Jako ciekawostkę podam, że w polskiej edycji planowano zjazd nawet z Kasprowego Wierchu. Start to jeden wielki chaos, wszyscy się rozpychają, upadają, wstają. Nie brakuje śmiesznych sytuacji, ale każdy rwie do przodu ile sił. Oczywiście czuwa służba medyczna, która ma nieraz pełne ręce roboty – mówi dalej. Nasza mistrzyni jest także instruktorem narciarskim PZN od 2007 roku i w wolnym czasie uczy nauki jazdy przyszłych narciarzy.- Różnie bywa z tą nauką. Pamiętam jak uczyłam pana, który ważył chyba ze 120 kilogramów i bardzo długo podnosił się z śniegu, tak, że godzina nauki szybko mijała. Osobiście muszę się pochwalić, że udało mi się nauczyć jazdy na nartach i to dość szybko mojego narzeczonego Arka i nawet dobrze mu idzie –w sumie nie ma wyjścia- dodaje na koniec z uśmiechem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rowerem przez Mierzeję Wiślaną. Od przekopu do granicy w Piaskach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto