Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PKS Nowy Sącz upada, a kolej będzie ciąć

Paweł Szeliga, Wojciech Chmura
Istnieje poważne zagrożenie, że połączenie kolejowe pomiędzy Nowym Sączem a Krynicą-Zdrój zostanie zlikwidowane. Na dworcu kolejowym w Krynicy od dawna nie ma kasy biletowej, ani informacji. Pasażerowie powoli przesiadają się na prywatne busy
Istnieje poważne zagrożenie, że połączenie kolejowe pomiędzy Nowym Sączem a Krynicą-Zdrój zostanie zlikwidowane. Na dworcu kolejowym w Krynicy od dawna nie ma kasy biletowej, ani informacji. Pasażerowie powoli przesiadają się na prywatne busy Fot. jerzy kowalski
- Jestem zszokowany tym, co zastałem na dworcu w Krynicy - stwierdził Stefan Ławicki z województwa warmińsko - mazurskiego. Podróżny stojąc przy rozkładzie jazdy pociągów zastanawiał się jak sensownie wrócić koleją do domu pod dwóch tygodniach pobytu w uzdrowisku.

- W poczekalni pusto, nie ma okienka z informacją, nie można się niczego dowiedzieć - mówi pan Stefan. - Na jazdę 6 godzin do Krakowa chyba się nie zdecyduję. Pojadę autobusem, tak, jak tu przyjechałem - dodaje zbulwersowany.

Pociąg, który dotarł w minioną środę do Krynicy przed godz. 15 był podobnie pusty jak hala dworcowa. Ten obrazek przekonuje, że realna jest groźba zawieszenia kursów na trasie Nowy Sącz - Krynica, jaką dwa dni temu na spotkaniu ze związkowcami miał potwierdzić dyrektor oddziału Przewozów Regionalnych w Krakowie Andrzej Siemieński. Marszałek nie podpisał z kolejarzami umowy. Chcieli na ten rok 83,5 mln zł. Właściciel dał tylko 75 mln zł. Tyle co na 2013 rok.

- Straty nie są z naszej winy, konieczna modernizacja torów na wielu odcinkach spowodowała ucieczkę pasażerów - tłumaczy rzecznik Przewozów Regionalnych Barbara Węgrzynek. - Nie będę płacił ponad 8 mln zł więcej za taką samą liczbę przewozów jak rok temu. Moim zadaniem jest zapewnienie transportu kolejowego w Małopolsce, ale nie dopłacanie ogromnych sum do nierentownej spółki - stwierdza stanowczo wicemarszałek Roman Ciepiela.

Powołał od stycznia nową spółkę przewozową Koleje Małopolskie. Ma rok na załatwienie formalności, by ruszyć na tory. Będzie kupować tabor. Kilka składów, które kupił marszałek w ostatnich latach odbierze Przewozom Regionalnym. Jak choćby pociąg Dunajec obsługujący trasę sądecką.

- Słyszymy od zarządu spółki, że Przewozy Regionalne mogą być zlikwidowane - powiedział nam szef "Solidarności" zatrudnionych w niej kolejarzy Ireneusz Dynowski. - Jednym z naszych celów jest teraz utrzymanie planowanej przez dyrekcję liczby 250 ludzi do zwolnienia, bo boimy się, że może ich być więcej - ujawnia. Związkowiec dodaje, że w ubiegłym roku pracę straciło 167 ludzi, a zapowiadano połowę mniej.

W Nowym Sączu zatrudnionych jest ok. 70 osób w drużynach konduktorskich i kilkudziesięciu pracowników obsługi. Jan Rakowski, zastępca naczelnika sekcji PR w Nowym Sączu przyznaje, że nie wie komu wręczą wypowiedzenia.
Roman Ciepiela zapewnia, że jakieś kursy pociągów do Krynicy z obecnych dziewięciu jednak pozostaną. Pytanie czy tak puste jak wczorajszy popołudniowy.

Po równi pochyłej stacza się też sądecki PKS, który do niedawna przewoził ponad 50 tys. pasażerów. W styczniu liczba gwałtownie się zmniejszyła i to nie z ich winy. Właściciel taboru upadłej sądeckiej spółki - oświęcimskie PKS i Spedycji SA, od września nie płaci kierowcom pensji. W bakach autobusów brakuje paliwa, więc udaje się zrealizować tylko kilka kursów dziennie.

- Jak długo można żyć na kredyt? - pyta kierowca, który przepracował za kółkiem 31 lat, a w poniedziałek zwolnił się z pracy. Jego koledze odłączono prąd, bo nie miał pieniędzy na rachunki. On sam zapożyczał się, by kupić paliwo i zrobić choćby poranny kurs. Jeśli zarobił na biletach, to tankował i mógł znowu wozić pasażerów. Dużą część z nich stanowią uczniowie, którym gminy płacą za bilety miesięczne.

W poniedziałek do szkół nie dojechało 230 dzieci z gminy Piwniczna, po które nie wyjechał autobus. Gmina zerwała umowę z PKS, który stracił pewien dopływ pieniędzy - 13 tys. zł miesięcznie. Nad dalszą współpracą z przewoźnikiem zastanawiają się gminy Stary Sącz i Nawojowa. Płaciły firmie prawie 200 tys. zł rocznie.

- W czasie ferii będziemy rozmawiać o dalszej współpracy - zapowiada dyrektor sądeckiego PKS Jan Popiołek. - Zażądałem od właściciela gwarancji, że będę miał pieniądze na paliwo i pensje dla kierowców.

W środę paliwo się pojawiło i przewoźnik wznowił część kursów. Pojawiła się też zapowiedź, że z początkiem lutego będą pieniądze na wypłatę choć części zaległych wynagrodzeń. - Kierowcy zapowiedzieli, że zostaną w pracy, jeśli ta obietnica zostanie spełniona - dodaje Popiołek. Od września liczba jego kierowców stopniała z 87 do 33.

Jak zadłużona po uszy spółka z Oświęcimia zdobyła pieniądze? Tego nie wiadomo, gdyż od miesięcy jej prezes Leszek Rykała unika dziennikarzy. Jego telefon milczy. Komornicy zajmują konta, by spłacić wierzycieli. Sprzedali 12 z 70 autobusów sądeckiego PKS, które oświęcimska spółka kupiła w lipcu 2012 r. i dotąd nie zapłaciła całej kwoty za tabor.

A zaległości jest więcej. W bazie PKS przy ul. Wyspiańskiego wyłączono ogrzewanie. Likwidator nie może doprosić się o spłatę rachunku za dzierżawę terenu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto