Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podobin. Gmina stara się zapłacić mniej za samobójstwo nauczycielki

Paweł Szeliga
Jana Gnieckiego nie dziwi postawa gminnych władz, które nie chcą płacić odsetek. - Wójt się odwołuje, ma do tego prawo - mówi
Jana Gnieckiego nie dziwi postawa gminnych władz, które nie chcą płacić odsetek. - Wójt się odwołuje, ma do tego prawo - mówi Paweł Szeliga
Gmina Niedźwiedź nie godzi się zapłacić ponad 150 tys. zł odsetek od kwoty zadośćuczynienia dla rodziny zmarłej nauczycielki z Podobina.

W październiku Sąd Okręgowy w Nowym Sączu zasądził rodzinie Bernadetty Gnieckiej - mężowi i trzem synom - prawie 360 tys. zł zadośćuczynienia za to, że dyrektorka podległej gminie szkoły w Podobinie, stosując mobbing, doprowadziła kobietę do samobójczej śmierci. Sąd naliczył odsetki od tej kwoty, które urosły do 151 tys. zł, więc całość roszczenia sięga pół miliona złotych. - Naliczanie odsetek od dnia wpłynięcia pozwu jest absurdalne - uważa wójt Niedźwiedzia Janusz Potaczek.- Proces toczył się cztery lata i przecież gmina teoretycznie mogła go wygrać.

W 2013 r. sąd prawomocnie skazał dyrektorkę Annę A. na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Dowiódł, że przez 13 lat znęcała się psychicznie nad dziewięciorgiem nauczycieli, m.in. nad Bernadettą Gniecką. Po 26 latach pracy przeniosła ją ze szkoły podstawowej do przedszkola, co nauczycielka odebrała jako degradację. Słysząc ultimatum, że albo się zgodzi, albo straci pracę, popełniła samobójstwo.

Kasa w cieniu śmierci

Rodzina zmarłej sugerowała zawarcie ugody, ale gmina, odpowiedzialna za nadzór nad szkołami, konsekwentnie mówiła „nie”. Dlatego sąd prócz zadośćuczynienia kazał też wypłacić odsetki, naliczane od złożenia pozwu. Było to 13 proc. wartości kwoty zasądzonej na rzecz rodziny zmarłej. Koszty poniosą gmina oraz jej ubezpieczyciel, czyli PZU SA.

- Odsetki powinny być naliczane od momentu uprawomocnienia się wyroku, a nie od daty wpłynięcia pozwu - uważa mecenas Wojciech Gąsiorowski, pełnomocnik gminy Niedźwiedź. - Wyrok mógł być bowiem korzystny dla gminy.

Mecenas Gąsiorowski podkreśla, że naliczanie odsetek od daty wpłynięcia pozwu jest dla samorządu krzywdzące. Wiadomo bowiem, że procesy cywilne toczą się długo. Ten konkretny trwał cztery lata. W tym czasie każda ze stron była przekonana o swojej racji.

Tymczasem mecenas Jolanta Budzowska, pełnomocnik rodziny Gnieckich, dowodzi, że już po wpłynięciu pozwu w gminie powinni byli przewidzieć, że ta będzie musiała płacić odszkodowanie.

- Na co liczyła, gdy w 2013 roku zapadł prawomocny wyrok skazujący dyrektorkę szkoły? - pyta Jolanta Budzowska. - Wina została wówczas przesądzona, a nadzór gminy nad podległymi jej szkołami nie budzi wątpliwości. Przeciągając sprawę, samorząd sam zadziałał na swoją niekorzyść, powiększając kwotę odsetek.

Mecenas Budzowska dodaje, że gdyby na początku gmina zgodziła się zawrzeć ugodę, to odsetek w ogóle by nie było. Sekretarz Urzędu Gminy w Niedźwiedziu Marek Mąkowski dowodził jednak w rozmowie z

„Krakowską”, że samorząd działał z rozmysłem, chcąc uniknąć jeszcze większych kosztów.

- Rodzina na początku domagała się prawie miliona złotych zadośćuczynienia - argumentował Marek Mąkowski.- Gdybyśmy zgodzili się na ugodę na takich warunkach, to narazilibyśmy budżet na znacznie wyższe straty. A przecież kwota zasądzona ostatecznie przez sąd jest niższa.

Gmina nie wycofała się z twardego stanowiska i wczoraj złożyła apelację od wyroku sądeckiego sądu.

W tle tych finansowych przepychanek żyje wdowiec po tragicznie zmarłej nauczycielce Jan Gniecki. Podkreśla, że determinacja gminnych władz go nie zaskakuje.

- Wójt korzysta z praw, które mu przysługują - uważa Jan Gniecki. - Mogę się temu tylko przyglądać z nutą zażenowania. Nie mam siły, by się tym denerwować. Ostatecznie dla mnie nie liczy się kwota, którą dostanę ja i moi synowie. Żadne pieniądze nie zwrócą mi przecież żony, a im matki.

Nie doczekał się przeprosin

Jan Gniecki, który w styczniu 2010 r. w tragicznych okolicznościach stracił ukochaną żonę, do dziś nie doczekał się przeprosin od dyrektorki, która doprowadziła kobietę do samobójczej śmierci. - Zbyt dobrze ją znam, żeby się spodziewać, że byłaby gotowa wypowiedzieć to słowo - kwituje wdowiec.

Po śmierci podwładnej An-na A. straciła pracę w szkole, ale dostała zajęcie w gminie. Do czasu uprawomocnienia się wyroku w sprawie karnej w styczniu 2013 r. zajmowała się w urzędzie koordynowaniem projektów unijnych dla szkół. Obecnie nigdzie nie pracuje. Sekretarz gminy podkreśla, że proces złamał jej życie, więc poniosła znacznie dotkliwszą karę niż wyrok więzienia w zawieszeniu.

Pomimo prawomocnego wyroku w sprawie karnej i niekorzystnego dla gminy orzeczenia w procesie cywilnym wójt Potaczek nie ma sobie nic do zarzucenia w kwestii nadzoru nad szkołą, w której dochodziło do mobbingu. - Wyroku nie podważam, co nie oznacza, że się z nim w pełni zgadzam - podkreśla wójt.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto