Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzinna wieś wspomina generała Franciszka Gągora. Kolegę z dzieciństwa, dumę mieszkańców

Stanisław Śmierciak
Od lewej Franciszek Gągor, Zenon Pach i Julian Pach podczas spotkania w Koniuszowej w ubiegłym roku.
Od lewej Franciszek Gągor, Zenon Pach i Julian Pach podczas spotkania w Koniuszowej w ubiegłym roku. Fotoreprodukcja: Stanisław Śmierciak
Koniuszowa. Mieszkańcy podsądeckiej wsi są w żałobie po śmierci generała Franciszka Gągora, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, w sobotniej katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Gągor urodził się i wychował w tej miejscowości. Żyją tu jego rodzice i rodzeństwo. Wielu mieszkańców wspomina go jako towarzysza dziecięcych zabaw, kolegę ze szkoły.

- Żeby zginął gdzieś na wojnie albo uczestnicząc w misji pokojowej, to mógłbym zrozumieć, bo przecież był żołnierzem, a to śmiertelne rzemiosło - rozpacza Julian Pach. - Tymczasem życie stracił w katastrofie wydawałoby się najbezpieczniejszego z polskich samolotów. Nie mogę się z tym pogodzić teraz i pewnie jeszcze bardzo długo.

Julian Pach i Franciszek Gągor wychowywali się praktycznie razem. - Przyjaźnili się nasi ojcowie. Chodził do klasy z moim bratem Zenonem - wspomina Pach. Opowiada, że przyszły generał miał talent i zapał do nauki. Był niewyobrażalnie konsekwentny w zdobywaniu wiedzy. To było coś więcej, niż zwyczajna chęć wiejskiego chłopaka do wyrwania się w wielki świat.
- Nie zazdrościliśmy mu ocen, ale i niezbyt staraliśmy się go naśladować w podejściu do nauki. Tak sobie myślę, że chyba tego nie porafiliśmy albo byliśmy na to zbyt leniwi. Nigdy jednak nie okazał nam swojej wyższości - ani w młodości, jako prymus w szkole, ani będąc dorosłym i nosząc generalskie szlify - mówi Julian Pach.

Ostatnio Franciszek Gągor przyjeżdżał do swojej Koniuszowej niezbyt często, bo miał bardzo wiele obowiązków. Żyją tam jednak jego rodzice Jan i Emilia - odwiedzał ich, gdy tylko mógł. Spotykał się wtedy ze swoim rodzeństwem, z koleżankami i kolegami ze szkoły. Lubił wspominać wspólnie spędzone lata dzieciństwa. Ostatni raz był w swojej Koniuszowej latem ubiegłego roku. Jego rodzice świętowali sześćdziesięciolecie małżeństwa. Z tamtej wizyty gernerała Julian Pach ma z nim wspólne zdjęcie. Ściskają sobie dłonie, a obok stoi Zenon, brat Juliana - ten z którym Franciszek Gągor chodził do klasy.
- Kiedy dowiedzieliśmy się o tragedii, wyjęliśmy to zdjęcie z albumu i łzy zaczęły nam płynąć z oczu - zwierza się Halina Pach, żona Juliana. - Potem pszliśmy z mężem do przydomowego ogrodu okopywać tuje. Chyba po to, żeby odreagować tragedię.
Franciszek Gągor wyjechał z Koniuszowej ponad 30 lat temu. Kiedy skończył naukę, rozpoczął karierę wojskową. Zdobywał kolejne oficerskie szlify. Zjeździł pół świata, uczestnicząc w misjach sił pokojowych ONZ. Był w Egipcie, Izraelu, Syrii. Dowodził w operacji "Pustynna Burza" w Iraku i Kuwejcie. W 2003 roku, jako pierwszy Polak wygrał konkurs na stanowisko dowódcy misji ONZ na Bliskim Wschodzie. Był także polskim przedstawicielem przy NATO i Unii Europejskiej.
Rodacy z Sądecczyzny byli dumni z jego osiągnięć. Generał był m.in. jednym z czternastu pretendentów nominowanych przez kapitułę do tytułu Sądeczanina Roku 2006. W wielkim plebiscycie Czytelników "Gazety Krakowskiej" dostał imponującą liczbę głosów. Bardzo chciał uczesniczyć w finałowej gali tego plebiscytu, ale wojskowa powinność nie pozwoliła. Glejt potwierdzający nominowanie do ścisłego finału plebiscytu w jego imieniu odbierały żona i córka.
- On tu jest swój - mówi Józef Damasiewicz, mieszkaniec Koniuszowej. - Nie mogę zdobyć się na powiedzenie "był"...

Pan Józef przypomina, że w czasie II wojny światowej ojciec generała, Jan, trafił do niewoli sowieckiej. Przeżył, wrócił do domu.
- Franciszek też jako żołnierz leciał do Rosji z pełnymi honorami, żeby uczcić pamięć tych polskich żołnierzy, którzy nie mieli tyle szczęścia, co jego ojciec - podkreśla Józef Damasiewicz.
Los okazał się jednak okrutny. - To straszne, że starszemu, schorowanemu ojcu przyszło opłakiwać śmierć ukochanego syna. Nam pozostaje tylko modlić się za obu. Za Franciszka, żeby Bóg go przyjął, i za Jana, by dał mu ukojenie w tej rozpaczy - mówi wzruszony mieszkaniec Koniuszowej.
W ostatnich dniach we wsi wszyscy spoglądają w stronę ulokowanego na górskim zboczu białego, murowanego domu, przy którym stoją dwa spore drewniane budynki. To gospodarstwo rodziców generała Franciszka Gągora.

- Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak muszą cierpieć rodzice generała po jego tragicznej śmierci - mówi Krzysztof Kożuch, jeden z mieszkańców. - Czy wychodzę na podwórze gospodarstwa, czy podchodę do okna, widzę niezbyt odległe domostwo Gągorów. Myślę, że rodzice generała teraz muszą być bardzo twardzi, żeby przeżyć taki cios.
Wszyscy mieszkańcy Koniuszowej i okolic łączą się teraz w bólu z rodziną Gągorów i wspominają tragicznie zmarłego generała. Jeszcze w niedzielę, dzień po katastrofie, w sąsiednim Mogilnie odbyła się msza św. w intencji ofiar.
W Urzędzie Gminy Korzenna, do której należy rodzinna wieś generała, wystawiono księgę kondolencyjną, zaś w samej Koniuszowej spontanicznie zrodziła się inicjatywa, żeby miejscowej szkole, której okazały gmach wzniesiono niedawno, nadać imię rodaka - żołnierza, który tak wiele dokonał w swym tragicznie przerwanym życiu. Wójt Gminy Korzenna Leszek Skowron uważa, że to świetny pomysł - bo generał Franciszek Gągor może być wzorem dla młodych ludzi.

Wojskowa kariera
Franciszek Gągor urodził się we wrześniu 1951 r. w Koniuszowej. Ukończył I LO im. Jana Długosza w Nowym Sączu. Później m.in. Wyższą Szkołę Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu. Zaczynał w 1973 r. jako podporucznik, dowódca plutonu czołgów. W 1997 r. został generałem brygady. Ukończył studia strategiczno- -operacyjne w Narodowym Uniwersytecie Obrony USA w Waszyngtonie. W lutym 2006 r. awansował na stopień generała broni, a Prezydent RP powierzył mu funkcję szefa Sztabu Generalnego WP.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krynica.naszemiasto.pl Nasze Miasto