Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krynica-Zdrój: Góra Parkowa do zagospodarowania. Co powstanie?

Stanisław Śmierciak
Symbolem nowoczesności na stokach Góry Parkowej od 1937 r. są wagoniki terenowej kolejki linowej
Symbolem nowoczesności na stokach Góry Parkowej od 1937 r. są wagoniki terenowej kolejki linowej Fot. Stanisław Śmierciak
Czy bez Góry Parkowej Krynica byłaby Krynicą? Zdecydowanie nie. Przecież na jej stokach i w bezpośrednim sąsiedzwie biją źródła wód mineralnych. Bez nich uzdrowisko nie zyskałoby, ani sławy, ani nazwy. Przecież "krynica" znaczy źródło.

Wzgórza wznoszącego się od południa nad miejscowością, niegdyś nie nazywano Górą Parkową. Dla dawnych mieszkańców była to Górą Źródlaną. Taką poznali ją pierwsi kuracjusze, jeżdżący tutaj "do wód". Wszyscy wiedzieli, że te wody lecznicze przyciągają gości i dają zarobek. Góra Źródlana stała się miejscem tak cennym, że zaczęto mówić o niej "święta góra Krynicy".

Rozważano, co z tą "świętą" począć, by na jej świętości zarabiać i to najwięcej. Las z polanami zamieniono w park zdrojowy ze ścieżkami, altankam, stawami. Zbudowano skocznię narciarską i naturalny tor saneczkowy. Wreszcie ruszyła pierwsza w Polsce terenowa kolej linowa, dzięki której w siedem minut można wjechać na wierzchołek, będący zarazem punktem widokowym czyli dodatkową atrakcją dla kuracjuszy.

Na te inwestycje mówiono "powierzchniowe", bo nie szkodzące źródłom. Krynica zamarzyła jednak, aby ta jej "święta góra" stała się kurą znoszącą złote jaja. Przyjęto myślenie bankierów - żeby coś wyjąć, trzeba wpierw coś włożyć. I zaczęto wkładać na stoki Góry Parkowej to i owo.
Pierwszym grzechem głównym wobec Góry Parkowej stało się posadowienie na jej stokach wielkiego, jak na małą Krynicę, osiedla pudełkowatych bloków mieszkalnych. Kiedy już stanęły, to nawet oficjalny PRL-owski tygodnik zamieścił o tym artykuł. Wcale nie pochlebny, bo zatytułony "Zasłanianie góry deską".

Zbiorowisko bloków nazwano osiedlem Rewolucji Październikowej. Okazało się równie pożyteczne dla góry i jej podziemnych skarbów, jak owa rewolucja dla świata. Z czasem nazwę osiedla zmieniono na "Źródlana" (od ulicy), ale to niczgo nie poprawiło.

W Krynicy wymarzono, by w ramach "dojenia" Góry Parkowej zamienić istniejący na jej stokach naturalny tor saneczkowy na gigantyczną betonową rynnę z powodującymi wibracje agregatami do jego mrożenia. Znalazły się nawet pieniądze na budowę szacowaną na ponad 50 milionów złotych. Fakty dowodzą, że to nie źli ekolodzy ani nadgorliwi urzędnicy wojewody przerwali piękny sen kurortu o superobiekcie sportowym. Kres położyła mu przyroda. W pobliżu trasy toru uaktywniły się osuwiska sięgające nawet 50 metrów w głąb ziemi. Na stabilizownie gruntu trzeba by fortuny.

- Krynica potrzebuje toru saneczkowo-bobslejowego - przekonuje kryniczanin Paweł Zygmunt, najsławniejszy polski panczenista. - Stok Góry Parkowej, wspaniały dla przedwojennego saneczkarstwa, teraz jest lokalizacją najgorszą z możliwych. Dziś bobsleje przywozi się wielkimi ciężarówkami jak bolidy Formuły 1. Za zawodnikami ciągną kawalkady wozów serwisowych. Kibice jeżdżą autami. Gdzie to upchnąć w centrum uzdrowska. Zbudujmy tor, ale na stoku Góry Krzyżowej.

Jedyna w Polsce sędzia hokeja na lodzie Katarzyna Zygmunt uważa za absurd pomysł wytyczenia nowych tras narciarskich obok torów kolejki na Górze Parkowej. Inżynier Janusz Cisek, były przewodniczący rady miasta w Krynicy, saneczkarski tor widzi za miastem, w odległym o pięć kilometrów Tyliczu.

- A Górę Parkową zostawmy jako miejsce rekreacyjne i tak ją zagospodarowujmy - przekonuje Paweł Zygmunt. - Jest most zbudowany z myślą o torze saneczkowym. Jest kawał nowej drogi do owego toru. Jest droga ratownicza na szczyt. Połączmy to wszystko, a zyskamy piękną trasę dla narciarstwa biegowego. Takiego dla wszystkich. To pętla o długości odpowiedniej do rozgrywania zawodów, więc i wielki sport mógłby zagościć na Parkowej.

Planów wobec Góry Parkowej na razie nie ujawniają Słowacy, którzy ostatnio odwiedzieli burmistrza Krynicy Dariusza Reśkę. Wiadomo jedynie, że słowacka spółka Tatry Mountain Resorts chce wykupić Polskie Koleje Linowe, do których należy m.in. przedwojenna konstrukcja na górze w centrum uzdrowiska.

Burmistrz mówi o umiarkowanej przychylności dla inwestora. Jego zdaniem, prywatny właściciel to szansa na gruntowną modernizację i rozwój Góry Parkowej. Dlatego miasto jest zainteresowane wejściem do konsorcjum, które miałoby powstać po kupnie PKL przez Słowaków.
Sądecki poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, jeszcze przed wyborami, wystosował nawet zapytanie poselskie w tej sprawie. - Nie rozumiem, jaki jest sens sprzedawać spółkę, która przynosi zyski - mówi.

Obawia się, że rozpoczęcie prywatyzacji PKL otworzy drogę do roszczeń wywłaszczonych właścicieli ziemi, gdzie kursują kolejki. To z kolei spowoduje, że całej sprawie towarzyszyć będą nie tylko emocje, ale także sprawy sądowe.

Władze Krynicy nie obawiają się ewentualnych roszczeń, bo na najważnieszych stokach nie było prywatnych właścicieli. - Liczę, że Słowacy przerwą wreszcie marazm PKL w zarządzaniu kolejką na Górze Parkowej i będzie ona wreszcie kursować także wieczorami - mówi Reśko.

Współpraca Sławomir Wrona

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krynica.naszemiasto.pl Nasze Miasto