- Polska Południowo-Wschodnia stoi przede wszystkim miodem spadziowym - mówi właściciel Gospodarstwa Pasiecznego Sądecki Bartnik Janusz Kasztelewicz. - Bazujemy na spadzi drzew iglastych, a z tą było w tym sezonie bardzo krucho.
Sygnały od pszczelarzy posiadających ule w górach są bardzo pesymistyczne.
- Mam informacje od kolegów pszczelarzy z gór, że mieli po dwa, trzy kilogramy miodu ze spadzi - dowodzi złej sytuacji w sądeckim pszczelarstwie Janusz Kasztelewicz. - Dużo lepsza sytuacja z miodem jest w Polsce zachodniej i północnej. Miód kwiatowy w miarę się udał, było trochę gryczanego. Średnio więc sezon w kraju jest przeciętny, ale z tej średniej nie wynika dla nas nic dobrego.
Drugi problem, z jakim borykają się sądeccy pszczelarze po słabych zbiorach,stanowi warroza. - Trudno w tej chwili oceniać stan pszczelich rojów - mówi właściciel Sądeckiego Bartnika. - Prawdę będziemy znać na wiosnę, kiedy policzymy roje po zimie. Jednak trzeba się liczyć z tym, że choroba ta znów wyniszczy nam sporo pszczół.
Problemy pszczelarstwa na Sądecczyźnie omawiane były przed weekendem na wyjazdowym posiedzeniu Komisji Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Rady Powiatu Nowosądeckiego. Radni obradowali właśnie w Sądeckim Bartniku.
Wprowadzeniem, do obrad był roboczy raport o stanie środowiska na terenie powiatu nowosądeckiego przedstawiony przez Ewę Gondek, kierowniczkę sądeckiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Prelegentka skupiła się na sytuacji prawnej w ochronie środowiska, która wciąż ulega zmianom i modyfikacjom, co utrudnia jednoznaczną ocenę sytuacji.
Gościem obrad był Narcyz Kędziora, szef Karpackiego Związku Pszczelarzy.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
