Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ogień trawił mój dom. To przez gapiów straż nie mogła dotrzeć

Lech Klimek
Gdyby zabrakło nam wody w zbiorniku, to nic nie uratowałoby już dobytku poszkodowanych - mówi strażak Artur Łukaszyk z Ropy
Gdyby zabrakło nam wody w zbiorniku, to nic nie uratowałoby już dobytku poszkodowanych - mówi strażak Artur Łukaszyk z Ropy OSP Ropa
Strażacy ochotnicy z Ropy gasili ogień, a w tym czasie gapie zatarasowali jedyną drogę dojazdową do miejsca akcji. Bezmyślność mogła się skończyć całkowitym spaleniem się domu Andrzeja Kulki.

Przez kilku ludzi w Ropie mogło dojść do tragedii. Za mknącymi na sygnale wozem gaśniczym strażakami z OSP w wąską i oblodzoną drogę wjechały samochody osobowe. Okoliczni mieszkańcy, chętni wrażeń i zaciekawieni tym, co się dzieje, zablokowali drogę gminną.

- To mogło się dla nas skończyć naprawdę tragicznie - opowiada Andrzej Kulka, mieszkaniec Ropy, w którego domu wybuchł pożar. - Było już ciemno, droga do nas jest bardzo wąska, zasypana śniegiem i śliska. Gdy teraz o tym myślę, to zakrawa na cud, że jeszcze mamy gdzie mieszkać.

Pożar w domu pana Andrzeja zaczął się od awarii elektrycznej w okolicy kotłowni. Zawiadomiona o tym jednostka OSP z Ropy dotarła pod dom po kilku minutach.

- Ciężko mi nawet w tej chwili powiedzieć, ile to trwało, ale to było naprawdę kilka minut, choć przecież to ponad dwa kilometry - opowiada pan Andrzej.

Gdy strażacy dotarli na miejsce, paliła się już kotłownia i przylegający do niej korytarz. Języki ognia niebezpiecznie zbliżały się do drewnianego stropu budynku.

Było już ciemno, droga do nas jest bardzo wąska, zasypana śniegiem i śliska. Gdy teraz o tym myślę, to zakrawa na cud, że jeszcze mamy gdzie mieszkać.Było już ciemno, droga do nas jest bardzo wąska, zasypana śniegiem i śliska. Gdy teraz o tym myślę, to zakrawa na cud, że jeszcze mamy gdzie mieszkać.

- [wytloczenie]Mogę powiedzieć, że nasza akcja była podręcznikowa [/wytloczenie]- relacjonuje Artur Łukaszyk, prezes OSP w Ropie. - Dojechaliśmy na miejsce i dowodzący akcją podjął decyzję, że wchodzimy do wnętrza jednym zespołem i staramy się zlokalizować, a następnie ugasić ogień.

Samochód, którym druhowie z Ropy pojechali na akcję, ma zbiornik wody o pojemności 2500 litrów. Przy większym zagrożeniu to ilość niewystarczająca.

- W takich sytuacjach zawsze liczymy na wsparcie JRG z Gorlic - dodaje Łukaszyk. - Tak było i tym razem.

Gdy pierwsza rota strażaków z Ropy walczyła z ogniem wewnątrz domu, dowodzący akcją zdecydował, by drugi zespół wszedł do domu przez dach.

- Mieliśmy szczęście, że podjęto taką właśnie decyzję - dodaje Łukaszyk. - [wytloczenie]Ogień już przedostawał się przez drewniany strop, szczęśliwie w miejscu, gdzie leżała wywrócona szafa, a było tam prawie 40 centymetrów siana, które go ocieplało.
[/wytloczenie]
[aprawy]Osoby, które utrudniają prace strażaków, nie są bezkarne.

Reguluje to kodeks wykroczeń, który mówi, że mogą oni podlegać, karze aresztu, grzywny albo karze nagany. Takiej karze podlega ten, kto utrudnia prowadzenie działań ratowniczych, a w szczególności utrudnia dojazd do obiektów zagrożonych jednostkom ochrony przeciwpożarowej, prowadzącym działania ratownicze. Podobnie zagrożeni są ci, którzy uniemożliwiają lub utrudniają przeprowadzenie czynności kontrolno-rozpoznawczych z zakresu ochrony przeciwpożarowej przez uprawnionego strażaka Państwowej Straży Pożarnej. Każdy, kto znajdzie się w pobliżu pożaru, musi podporządkowania się zarządzeniu kierującego działaniem ratowniczym. Ma też obowiązek udzielenia niezbędnej pomocy kierującemu działaniem ratowniczym, na jego żądanie.

W większości tego typu przypadków, mandat może już na miejscu zdarzenia uprawniony strażak Państwowej Straży Pożarnej. W przypadku poważniejszych incydentów sprawą zajmują się policjanci i może ona znaleźć swój finał w sądzie. [/aprawy]

Strażacy, walcząc z ogniem, z niepokojem spoglądali na drogę, która miały do nich dojechać posiłki. Z oddali dobiegał do nich dźwięk syren, ale wozy zawodowych strażaków nie docierały.

- Gdy w końcu się pojawili, pożar był opanowany, nie było już zagrożenia - stwierdza prezes Łukaszyk. - Udało się też tak poprowadzić akcję, że dom nie został zalany wodą, co w tych warunkach pogodowych, jakie teraz mamy dla jego drewnianej konstrukcji byłoby tragiczne - mówi dalej.

Relacja, jaką druhowie z Ropy usłyszeli od zawodowych kolegów, nie była dla nich zaskoczeniem. Dwa samochody zatarasowały drogę, a strażacy, zamiast zajmować się ratowaniem dobytku, musieli usuwać je z drogi i przydrożnego rowu. Trwało to ponad 10 minut. Gdyby w wozie strażaków z OSP Ropa zabrakło wody, nic nie uratowałoby dobytku rodziny Kulków.

- Nasz dom jest drewniany - mówi Andrzej Kulka. - I naprawdę nie wiem, co by się stało, gdyby nie strażacy z naszej wsi. Mały fragment dachu, jaki rozebrali, już prowizorycznie naprawiliśmy, dzięki nim mamy gdzie mieszkać - podkreśla.

Przypadek zatarasowania drogi dojazdowej w miejsce, gdzie pracują strażacy, nie był czymś wyjątkowym.

- To się ciągle zdarza - opowiada Artur Łukaszyk. - Prawie za każdym razem, gdy jedziemy na akcję, widzimy za sobą samochody gapiów. To samo opowiadają koledzy z innych jednostek, ale jakoś zawsze się to rozchodzi po kościach.

Po ostatnim incydencie druhowie z Ropy postanowili nie odpuszczać. Poprosili o pomoc księdza, który z ambony napominał swoich parafian. W czasie kolędy, wikary z tamtejszej parafii, który też jest strażakiem ochotnikiem w każdym domu, w którym był, zwracał uwagę na ten problem.

- Jeśli to nie pomoże, to już teraz nie będę miał żadnych skrupułów. Nawet jeśli miałyby mnie spotkać jakieś konsekwencje - informuje prezes Łukaszyk. - Na naszym profilu w portalu społecznościowym będę publikował zdjęcia gapiów i tych, którzy nam utrudniają pracę - podkreśla z naciskiem.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krynica.naszemiasto.pl Nasze Miasto